Przejdź do treści
Strona główna » Wywiad z Krzysztofem Zapotocznym [Kot pyta]

Wywiad z Krzysztofem Zapotocznym [Kot pyta]

Kot Marian i odwiedzacze to najnowszy patronat Z kotem czytane (link recenzja). Jest to książka pełna przygód, magii i niezwykłego humoru. Uwielbiam takie nieoczywiste debiuty! Po lekturze bardzo mocno trzymam kciuki, aby to Kot Marian i odwiedzacze zagościli w Waszych domach, gdzie całą rodziną będzie zatracać się w historii pełnej niebezpieczeństw i akcji. I koniecznie z podziałem na role! Po Dniu Autorskim na Instagramie (link) zaprosiłam Pana Krzysztofa do odpowiedzi na kilka pytań. Mecenas, doktor nauk prawnych z wisielczym humorem i wieloma tajemnicami. Kim jest naprawdę Krzysztof Zapotoczny i jakie ma plany na podbój świata wydawniczego? Zapraszam Was do lektury wyjątkowego wywiadu.

Kot Marian i odwiedzacze: początki

Dominika Gołowin Z kotem czytane (ZKC): Co przyszło do Pana pierwsze, zanim pojawiła się książka? Czy był to Marian, demonologia słowiańska, a może zwrot akcji?

Krzysztof Zapotoczny (KZ): Odpowiedź na to pytanie jest o tyle trudna, że powieść zacząłem pisać ponad pięć lat temu, a pomysł na jej napisanie zaczął świtać mi jeszcze wiele, wiele lat wcześniej. Wydaje mi się, że pierwsze, co przyszło mi do głowy, to ogólny zamysł, że powieść (cykl) będzie traktować o tajnej organizacji, która odwiedza (bo termin „odwiedzacze” pojawił się chyba już we wstępnych planach) nawiedzające nasz świat… No właśnie – początkowo chyba miały to być w ogóle duchy/demony. I wydaje mi się, że planowałem zaadresować twórczość do nieco starszego czytelnika, a bohaterowie mieli być w wieku studenckim.

Pomysł tlił mi się w głowie bardzo, baaaaaaardzo długo, ale cały czas miałem wrażenie, że brakuje mi tego czegoś. Czegoś, co pozwoli powieści się wyróżnić. Pewnego dnia pojawiła się myśl, żeby umieścić w książce postać kota Mariana i poczułem, że to jest właśnie to coś. Tego dnia zacząłem pisać.

Wyzwania dla debiutującego pisarza

ZKC: Jaka jest najtrudniejsza rzecz dla Pana podczas procesu tworzenia książki? I co jest przyjemniejsze: napisanie pierwszego zdania czy postawienie ostatniej kropki?

KZ: Najtrudniejsze zawsze jest dla mnie napisane pierwszego zdania każdego dnia. Szczególnie, jeśli zaczynam akurat nowy wątek lub rozdział. Czasami siedzę wtedy przez dwie trzecie czasu pracy twórczej i gapię się w migający kursor, aż w końcu stworzę to zdanie, a potem idzie z górki.

Przyjemniejsze zdecydowanie jest stawianie kropek. Najlepszy pisarski moment w tygodniu to ten, gdy wiem, że osiągnąłem już założony przeze mnie tygodniowy plan (x stron) i teraz mogę pisać albo odpocząć, a wszystko co napiszę, jest dodatkiem ponad plan i pozwala mi nadgonić założenia.

O pierwszych czytelnikach

ZKC: Czy zanim książka trafiła do Wydawnictwa Dwukropek, była czytana i opiniowana przez dzieci? Jeśli tak, czy pamięta Pan zabawną sytuację bądź zdanie, które na zawsze pozostanie w sercu?

KZ: Przez dzieci nie. Książka była czytana przez moją żonę i moją agentkę – Panią Kamilę Kanafę z Agencji Literackiej Macadamia, która ostatecznie zgodziła się mnie reprezentować. Mogę powiedzieć, że przyjemnie było widzieć, jak żona czyta maszynopis z uśmiechem, a czasami wręcz parska śmiechem.

A sytuacja, która na zawsze pozostanie w mojej pamięci, to dzień, w którym Pani Kamila napisała mi, że jest zainteresowana współpracą. Od początku bardzo liczyłem na pozyskanie agenta literackiego i zależało mi też na tej właśnie agencji. Udało się (a nie było to łatwe) i bardzo się z tego powodu cieszę.

O pisaniu

ZKC: Jak w Pana przypadku wygląda proces twórczy? Pisze Pan wtedy, gdy ma ochotę, czy być może są jakieś stałe godziny, rytuały? Ulubiona muzyka?

KZ: Dużo się zmieniło na przestrzeni lat. Teraz pracuję w nieco innych warunkach, niż na początku, gdy nikt na mój maszynopis nie czekał i miałem w zasadzie nieograniczony czas na jego napisanie. Wtedy faktycznie mogłem pisać, gdy miałem ochotę. Teraz piszę niemal zawsze, gdy mogę. Mam też założony tygodniowy plan na x stron. Tak długo, jak długo nie jest on wypełniony, staram się siadać do maszynopisu każdego dnia, w porze, gdy mam taką możliwość. W tygodniu więc jest to wieczór, a w sobotę i w niedzielę ranek. Godziny są więc w miarę stałe, ale innych rytuałów nie mam – na pewno nie puszczam muzyki do pisania, bo w trakcie tej czynności potrzebuję dużego skupienia.

Demonologia ludowa – niezbędnik autora

ZKC: Jaka postać z polskiej i słowiańskiej demonologii ludowej jest dla Pana wyjątkowa i dlaczego?

KZ: Długo myślałem nad tym pytaniem i doszedłem do wniosku, że chyba próba odpowiedzi na nie byłaby wymyślaniem na siłę. Nie wskażę żadnego demona/potwora, którego darzę szczególnym sentymentem. Te wschodnie, ludowe klimaty są od paru, parunastu lat u nas na topie, coraz częściej twórcy eksploatują strzygi, topielice, południce i tak dalej. I trudno się dziwić, bo bogactwo jest imponujące. I chyba to właśnie uznaję za wyjątkowe: sięgając do opracowań, coraz łatwiej zresztą dostępnych, można bez problemu znaleźć ogromną ilość mitów o demonach i istotach, o których większość ludzi (nawet w Polsce) nigdy wcześniej nie słyszała. O ile odtworzenie słowiańskich wierzeń (w sensie uporządkowania panteonu itd.) nie jest takie łatwe, o tyle wiara w istoty nadprzyrodzone i demoniczne pozostawała w Polsce żywa do końca XIX wieku, a nawet jeszcze w XX. Dzięki temu badacze mieli pole do stworzenia naprawdę bogatych opracowań w tym zakresie. To jest dla pisarza fantasy niekończące się źródło inspiracji.

Dzień premiery Kot Marian i odwiedzacze

ZKC: Mówi się, że debiutant przeżywa swoją premierę w wyjątkowy sposób, czy dla Pana to był specjalny dzień? Co Pan czuł, chwytając swoją pierwszą książkę w dłonie?

KZ: Haha, to była przede wszystkim środa, a to dla mnie zawsze najbardziej napięty dzień, a w dodatku ta środa była wyjątkowo pracowita. Nie miałem więc nawet specjalnie czasu przeżywać premiery. Książkę miałem w rękach już wcześniej i muszę powiedzieć, że to było naprawdę świetne uczucie. Ale też zupełnie inne, niż sobie wyobrażałem kilka lat temu. Wtedy sądziłem, że gdy wezmę w dłonie pierwszy egzemplarz mojej powieści, to wyłożę się na kanapie, otworzę go z namaszczeniem i uroczyście, z uśmiechem na twarzy, przeczytam książkę, ciesząc się pierwszym małym sukcesem, jakim jest debiut. Nic takiego się nie stało. Mając na uwadze fakt, że do czasu puszczenia Kota Mariana do druku przeczytałem maszynopis jakieś sto pięćdziesiąt razy, trudno mi obecnie zmusić się do kolejnej lektury 😉 Poza tym teraz moje myśli są skupione na tomie drugim, a pierwszy to już trochę przeszłość.

Mogę też powiedzieć, że dużo lepsze, niż trzymanie własnej powieści w dłoni, były przysyłane przez znajomych, czy rodzinę zdjęcia ich dzieci czytających książkę albo widok powieści na półce księgarni.

Potwory vs rzeczywistość

ZKC: Podczas dnia autorskiego zdradziliśmy, że jest Pan radcą prawnym. I to pytanie naprawdę samo ciśnie się na usta, czy któreś z postaci, a może nawet potworów, ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości? 😉 Złośliwy, namolny klient? 🙂 Marian?

KZ: Odpowiem poważnie, bo poważnie podchodzę do swojej pracy: nie, nie wzorowałem żadnej postaci ani tym bardziej potwora na żadnym ze spotkanych na przestrzeni lat klientów. Ale wykonywany zawód wpłynął na treść w inny sposób, o czym Pani, jako osoba mająca lekturę za sobą, już wie – skrzywienie zawodowe dało o sobie znać 🙂 Podczas opisywania tajnej organizacji odwiedzaczy od razu pojawiło mi się w głowie dziesiątki myśli typu: „No tak, ale jak wygląda struktura?”, „A gdzie sądy i organy ścigania? Przecież nie mogą zgłaszać przestępstw – szczególnie popełnionych przez koty – na normalną policję”, „Jak oni w zasadzie się finansują i rozliczają z fiskusem?” – i tak dalej. Z tego powodu szeroko rozumiane wątki prawnicze w książce się przewijają i będą przewijać w następnych 🙂

A jeśli chodzi o Mariana, to znaleźliśmy go porzuconego, gdy miał kilka tygodni. Za uratowanie życia i opiekę Marian odwdzięczył się nam pogardą, lekceważeniem, pełnymi wyższości spojrzeniami i karami fizycznymi za nieposłuszeństwo i błędy (np. gdy każe się głaskać, ale z jakiegoś powodu po jakimś czasie uznaje, że najwyraźniej robimy to źle) 😉 Wielokrotnie, gdy przyglądaliśmy się z żoną kotu leżącemu na grzejniku albo drapaku i patrzącemu na nas z miną tyrana oglądającego swoich nędznych poddanych (a w tym zakresie ma naprawdę bogatą mimikę), żartowaliśmy, co on może sobie myśleć. Zawsze były to potworne rzeczy 😉 Jego „siostra” (również znajda), która stała się pierwowzorem dla „siostry” powieściowego Mariana, jest jego dokładnym przeciwieństwem i kocha wszystkich ludzi.

Plany na przyszłość

ZKC: To, że będzie kolejna część, powinno być oczywiste dla każdego czytelnika, który skończy czytać Kot Marian i odwiedzacze, czy zdradzi Pan, jakie są Pana plany wydawnicze? Marian rozpocznie wielotomową serię?

KZ: W moim zamyśle cała historia zaplanowana jest jako cykl, choć nie zadeklaruję teraz ilutomowy. A jeśli chodzi o drugi tom, to powiem to, na co pozwoliła mi moja agentka: pisze się 😉

ZKC: Czego czytelnicy mogą życzyć początkującemu autorowi? Zawsze zadaję to pytanie na spotkaniach online, bo lubię, gdy pobudzają Państwo swoją wyobraźnię i otwarcie mówią, czego pragną i oczekują od wydawniczego świata. Za co powinniśmy trzymać kciuki? W końcu takie debiuty powinny być początkiem bardzo obiecującej kariery!

KZ: Myślę, że odpowiedź jest banalna: każdy początkujący autor przede wszystkim marzy o sukcesie na rynku. Bez tego sukcesu po jakimś czasie początkujący autor będzie musiał przekształcić się w byłego autora 😉 Jeśli mówi Pani, że taki debiut powinien być początkiem bardzo obiecującej kariery, to życzy Pani pisarzowi najlepszej dla niego rzeczy.

Kot Marian i odwiedzacze w Empik!

Dziękuję Panu Krzysztofowi za ten wyjątkowy wywiad! Mam nadzieję, że przybliżenie tajemniczej sylwetki Autora, jak i poruszenie nietuzinkowych wątków z książki Kot Marian i odwiedzacze, zachęci Was do lektury.

Materiał sponsorowany na zlecenie Wydawnictwa Dwukropek.

1 komentarz do “Wywiad z Krzysztofem Zapotocznym [Kot pyta]”

  1. Pingback: "Kot Marian i odwiedzacze" - wartka akcja pełna kociego mruczenia! - Wydawnictwo Dwukropek

Dodaj komentarz